wtorek, 6 marca 2012
Krem z lodówki, czyli przygoda z fridge
Przyszła pora na recenzje kosmetyczną.
Na pierwszy ogień idzie kremik polskiej marki fridge.
Firma reklamuje swoje produkty jako świeże, w których nie ma substancji syntetycznych i alkoholu. O pozostałych zaletach marki można przeczytać na ich stronie.
Z nazwą spotkałam się już kilka lat temu, ale pierwsze testowanie uskuteczniłam dzięki Kiss Boxowi.
Zachwyciła mnie maska pomarańczowa. Postanowiłam wypróbować inne produkty i zamówiłam próbki (oraz ostrą szczotkę).
Ogólne pierwsze wrażenie: kremy miłe i przyjemne. Fakt, że trzymamy je w lodówce i aplikujemy na buźkę w dosyć niskiej temperaturze korzystnie wpływa na skórę.
Składy kremów są dosyć proste, faktycznie nic niepotrzebnego.
Idąc za ciosem postanowiłam skorzystać z walentynkowej promocji i zakupiłam krem o symbolu 1.1 face the cream z 25% rabatem. Cena 158 zł nie była niska, ale miałam ogromną ochotę na ten produkt.
Słoiczek szklany, ładny, masywny, nakrętka trochę toporna plastikowa, do słoiczka dołączony kryształek Swarovskiego. Na opakowaniu skład i naklejka z terminem produkcji (mamy 2,5 miesiąca na zużycie kremiku) oraz nazwiskiem osoby napełniającej słoiczek (na swoim zidentyfikowałam panią Eunikę, która często pisze na fejsie marki :) ).
Bardzo lubię konsystencję kremu, taka masełkowata, roztapiająca się na buzi i nienachalny różany zapach.
Kremik ładnie nawilża, odżywia, mnie nie zapycha.
Ogólnie: dobry produkt za wysoką cenę.
Marzy mi się jeszcze pełnowymiarowa maska pomarańczowa, ale ta cena....
NISSIAX83 tutaj też pisze o fridge.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz