środa, 28 marca 2012

Niby za późno na kwasy, ale...kwas kojowy


Uwielbiam kwasy:)
Najbardziej migdałowy i glikolowy.
Ubiegłej jesieni postanowiłam wzbogacić swoją kosmetyczkę o kolejny kwas, kwas kojowy.
Kupiłam go głównie ze względu na jego właściwości rozjaśniające.

Wcześniej miałam dipalmitynian kojowy z mazideł, ale trzeba było go rozpuszczać w oleju (a kiepsko mi to szło) i w zasadzie zepsułam  całe opakowanie.

Kwas kojowy, który mam, jest rozpuszczalny w wodzie, więc łączę go z hydrolatem i stosuję jako tonik.
Zimą używałam stężenia około 5%, teraz kończę 3%. Nie wiem, czy do niego wrócę, bo szukanych przeze mnie cech kwas nie wykazał, może odrobinę rozświetla.




Ale już wiem, że chyba szykuje mi się kolejny ulubieniec, o którym już pisałam tutaj.
Wkrótce opisze jego działanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz